1. Dziś na gorąco po zajęciach w Labo Reportażu. Urządziliśmy mentalny spacer po meandrach bazarowych historii i historyjek. Każdy z nas zwierzał się z własnej puli ulubionych momentów, miejsc podbrzusznych bazarowej narracji, lokacji które nas intymnie podotykały. Są to miejsca często wspólne, najżywiej było tu:
Przyszedłem kiedyś na bazar i zobaczyłem płaczącą dziewczynę. Ryczała jak bóbr. Zrozpaczona. A wyglądała tak… dość biednie. No i pytam się kogoś co tu się stało. Okazało się, że przyjechała kupić sukienkę na ślub. A wtedy, żeby kupić taką sukienkę, to trzeba było przez rok oszczędzać. I głupia, wszystko przegrała. Patrzyłem na nią jak tak ryczy i poszedłem do tych od benkla – i to był jedyny raz kiedy ich o coś poprosiłem. Oddajcie jej tą forsę – mówię – niech kupi sobie tę suknię i niech tu więcej nie wraca. I oni tę forsę jej oddali. Nigdy nie dowiedziała się dlaczego.
To przy tej dziewczynie najdłużej się trzymaliśmy. To o niej będziemy chcieli opowiadać.
2. Dodatkowo mówiliśmy o własnych podróżach (już fizycznych) wewnątrz bazaru. Zdążyliśmy przepytać dwie osoby. Każda z nich była tylko chwilę, jedna godzinę, druga jedynie 20 minut (przypadkowo zresztą). Mimo to potok przeżyć, odczuć, obserwacji był zaskakujący. Zderzenie ze światem bazaru z każdej z niebazarowych perspektyw powodował kolizję, po kolizji następował wybuch. Bazar jednocześnie przyciąga i odpycha. Jesteśmy na dobrej drodze.